Postanowiłem „iść za ciosem” i zbadać kolejne cmentarze z I wojny światowej. Tym razem jednak wybór padł na okolice, rozciągające się na północ od Biskupca.
Zanikające echa.
Pod koniec sierpnia 1914 roku prawe skrzydło rosyjskiej armii Narew pod dowództwem gen. Samsonowa, zdobywając Prusy Wschodnie posuwała się coraz bardziej na zachód omijając (od północy) naturalną przeszkodę jaką stanowiło jezioro Dadaj. Niemieckie wojska przegrupowane po bitwie pod Gąbinem właśnie a tych terenach przystąpiły do przeciwnatarcia zatrzymując pochód Rosjan w głąb kraju. Walki były nie mnie zacięte i krwawe niż w okolicach Tannenbergu, nie są jednak tak ogólnie znane i „popularne”.
Ponieważ cmentarze zakładane były w niedługim czasie po walkach (w miejscach zmagań) teraz, po 90-ciu latach, często są jedynym śladem, zanikającym echem, tamtych wydarzeń.
Teraz nawet znaleźć te miejsca nie jest prosto o czym się osobiście przekonałem. Doświadczyłem dzięki temu tego, co w podróżach rowerem uwielbiam najbardziej...
Odkrywanie.
Z Olsztyna wyjechałem wcześnie rano drogą na Track i Łęgajny. Ruch w powszedni dzień był nawet spory, głównie zdążających do pracy mieszkańców podolsztyńskich wsi. Odcinek z Łęgajn do Barczewa przejechałem z duszą na ramieniu, którą co raz zdmuchiwał mi pęd powietrza przejeżdżających (pędzących!!!) samochodów.
Jak już było można – zjechałem na pobocze i skręciłem do Barczewa. Minąłem budzące się miasteczko i na skrzyżowaniu wjechałem w drogę do wsi Ruszajny między drogą na Biskupiec i drogą na Jeziorany (Barczewo PKP). Ruszajny to właściwie dzielnica Barczewa gdzie nowe domy łączą się ze starą zabudową. Na końcu wsi skręciłem w lewo, na żwirową drogę i po przejechaniu około 1 km na rozwidleniu odbiłem w prawo, na leśną drogę w kierunku północno-wschodnim.
Z mapy przeczytałem, że to najkrótsza droga do Wipsowa, biegnąca lasem, wzdłuż linii kolejowej.
Słońce było coraz wyżej i było coraz cieplej, więc z zadowoleniem wjechałem w cień drzew. O naiwności! Nie przewidziałem niestety, że przy letnich upałach na początku maja leśne drogi robią się bardziej piaszczyste niż zwykle... Nie będę się nad tym tematem rozwodził ale wszystkim stanowczo odradzam ten skrót do Wipsowa. No chyba, że ktoś lubi przygody saharyjskie lub rowerowanie po bałtyckich plażach J. W końcu dobrnąłem do Wipsowa.
Pozytywnym zaskoczeniem była pusta, asfaltowa droga z Wipsowa do Zerbunia, na moich starych mapach zaznaczona jako gruntowa. Pod Zerbuniem kręciłem się po leśnych drogach kilkadziesiąt minut, zanim znalazłem pierwszy cmentarz.
Najprościej jest tam trafić, skręcając w drugą leśną drogę po prawej, zaraz za przejazdem kolejowym nieczynnej linii Czerwonka – Jeziorany. Po kilkuset metrach trafimy prosto na otoczony kamiennym murkiem cmentarz z charakterystycznym żelaznym krzyżem osadzonym na kamiennej kuli. Pochowano tu 9 żołnierzy armii niemieckiej poległych w bitwie 26 sierpnia 1914 roku. Na niektórych krzyżach zachowały się nazwiska i numer jednostki wojskowej.
Warto pojechać dalej przez ponury świerkowy las do jeziora Zerbuń. Jest tam odkryta polana nad brzegiem – doskonałe miejsce na wypoczynek z możliwością kąpieli.
W Zerbuniu dowiedziałem się jak dojechać do pozostałych cmentarzy. Przy ostatnich zabudowaniach, na zakręcie zjechałem na polną drogę prowadzącą na
północny–wschód, w kierunku Biesówka. Od razu, w polu, po prawej stronie jest widoczny wysoki krzyż stojący nad mogiłą. Leży tu 14 żołnierzy armii niemieckiej i 9 armii rosyjskiej (w tym jeden oficer).
Aby dojechać do następnego miejsca, trzeba skręcić w lewo (polna droga w kierunku północno–zachodnim), minąć brzozowy zagajnik z prawej, skręcić w prawo i dalej skręcić w pierwszą drogę w lewo, mijając gospodarstwo po prawej stronie. Dojedziemy do parkingu z którego wąska ścieżka doprowadzi do największego w okolicy cmentarza wojennego.
Doskonale zachowany i zadbany - w pierwszej części pochowanych jest tu 191 żołnierzy armii niemieckiej, w drugiej 154 żołnierzy armii rosyjskiej poległych 26 sierpnia 1914 podczas bitwy, która rozegrała wię w rejonie wsi Biesowo (Grośś Bo:ssau), Zerbuń (Sauerbaum) i Lutry (Lautern). Cmentarz naprawdę robi wrażenie.
Polnymi drogami dojechałem do Biesówka (Klein Bo:ssau) leżącego nad jez. Tejstymy. Na końcu wsi po prawej stronie, przy drodze jest otoczona płotem, zbiorowa mogiła 17 żołnierzy armii rosyjskiej, ze starym, prawosławnym krzyżem .
Kolejne miłe zaskoczenie - z Biesówka do Kikit prowadzi dobra, asfaltowa droga. W Kikitach wyjechałem wprost na plażę nad jez. Luterskim - kolejne dobre miejsce do odpoczynku... Nad wodą, na trawce, w cieniu drzew.
Na skrzyżowaniu skręciłem w prawo i mając jezioro z lewej strony dojechałem drogą asfaltową do wsi Lutry. Wieś założył w pierwszej połowie XIV wieku wójt Henryk Luter – stąd nazwa wsi. Najpierw obejrzałem neogotycki kościół z 1863 roku . Na miejscowym cmentarzu parafialnym prawdopodobnie znajdują się kwatery wojenne z 1914 roku.
Z Lutr pojechałem na południe, w stronę Biskupca, mijając jez. Tejstymy tym razem od wschodu. W Górkowie (Go:rkendorf), 50 m od drogi, po lewej stronie jest kolejny cmentarz wojenny otoczony murkiem krytym dachówką . Pochowano tutaj 30 żołnierzy armii niemieckiej .
Po kilku kilometrach następny cmentarz – po prawej stronie drogi, między drzewami, znajduje się wysoki, prawosławny krzyż otoczony drewnianym płotem. To zbiorowa mogiła 66 żołnierzy armii rosyjskiej.
Tejstymy. Za wsią, tuż przy drodze (po prawej stronie), kolejny prawosławny krzyż. Tu leży 12 żołnierzy armii rosyjskiej.
Droga przybliża się do jez. Tejstymy skąd widać Biesowo z charakterystycznym, neogotyckim kościołem. Na cmentarzu parafialnym (na samym końcu, z lewej strony) odnajduję kolejne kwatery wojenne żołnierzy armii niemieckiej. Obejrzałem jeszcze kościół wybudowany w latach 1912-13 i zacząłem poszukiwania ostatniego w planach cmentarza wojennego znajdującego się w okolicy. Nikt z napotkanych mieszkańców wsi nie umiał mi pomóc i straciłem ponad godzinę na krążenie po okolicznych polach ale udało się. Cmentarz w szczerym polu, praktycznie bez drogi dojazdowej . Pochowano tutaj 15 żołnierzy armii niemieckiej.
Powroty.
Powrót do domu trwał jeszcze długo i boleśnie. W Czerwonce okazało się, że pociągu w najbliższym czasie nie będzie. Pojechałem wzdłuż nieczynnej linii kolejowej Czerwonka–Jeziorany i zamknąłem pętlę przy jez. Zerbuń. Do Barczewa dojechałem tą samą drogą co rano, a na miejscu zastosowałem wariant – „telefon do domu + samochód + bagażnik z uchwytem na rower„ J
Podsumowanie.
Odkryłem 11 ciekawych miejsc związanych z I wojną światową na Mazurach. Przejechałem około 85 km, klucząc i kręcąc się w nieznanym mi wcześniej terenie (co zajęło mi 10 godzin). Wiele piaszczystych, polnych i leśnych dróg zmuszało mnie do pchania roweru. Pogoda była upalna i nie raz na tych drogach „zagotowałem się”.... Jednak gdy przyjdzie szara i deszczowa jesienna pogoda, zapewne jeszcze zatęsknię do tego dnia.
Cel wyprawy został osiągnięty choć zdaję sobie sprawę, że minąłem dużo ciekawych miejsc związanych z sierpniem 1914r. Chętnie przyjmę wszelkie uwagi i informacje o cmentarzach i mogiłach, których nie widziałem.