Olsztyńska Strona Rowerowa
http://www.rowery.olsztyn.pl/?r=28

Sztynort
Węgorzewo-Sztynort-Kętrzyn (71 km)
Piotr Gapiński <piotr dot gapinski at wp dot pl> :: 2004-06-22 20:42:06

To jedna z nielicznych wypraw podczas której pogoda nie dopisała. Mało tego - deszcz padał prawie cały czas.

Do Węgorzewa dotarliśmy z samego rana autokarem PKS (linia kolejowa do Węgorzewa już dawno została zlikwidowana a dworzec PKP zamieniono na muzeum kolejnictwa). Rozpoczęliśmy od odszukania odrestaurowanego w końcu lat 90'tych cmentarza wojennego. Tubylcy najpierw skierowali nas do miejscowości Kal leżącej na półwyspie o tej samej nazwie. Co prawda znaleźliśmy w środku wsi pozostałości po cmentarzu ewangelickim ale zdecydowanie nie zasługiwał on na miano "odrestaurowanego".
Brzegiem jeziora pojechaliśmy w stronę miejscowości Ogonki i niedalego niebieskiego szlaku, na niewielkim wzgórzu nad jeziorem Święcajty znaleźliśmy! Cmentarz jest położony w pięknym, niemal magicznym miejscu z którego rozpościera się wspaniały widok na jezioro. Pochowani są tutaj żołnierze niemieccy walczący na froncie wschodnim podczas I wojny światowej.
Trzymając się niebieskiego szlaku, brzegiem jeziora Święcajty dotarliśmy do miejscowości Ogonki. Tutaj rozstaliśmy się ze szlakiem i pojechaliśmy do miejscowości Harsz (zaraz za jeziorem skręt w prawo). Po drodze zatrzymaliśmy się na chwilę w Okowiźnie. Niedaleko od drogi znajduje się pałac wzniesiony w 1918r. (przez rodzinę Hagen). Trafiliśmy na jakiś większy remont - na szczęście dzięki temu mogliśmy zobaczyć pałac z bliska.

Za miejscowością Harsz znajduje się coś co każdy musi zobaczyć na własne oczy. Most nad przesmykiem łączącym jeziora Dargin i Kirsajty. Od tego miejsca pogoda zaczęła się drastycznie pogarszać. Do Sztynortu przyjechaliśmy akurat w momencie gdzy zaczęło już porządnie padać... Zdąrzyliśmy tylko zobaczyć pałac, zrujnowany park, przystań i od razu schowaliśmy się w barze Zęza by przeczekać deszcz.
Czekaliśmy dosyć długo.
Dosyć szybko okazało się, że w barze na poprawę pogody czekają także dwie sympatyczne panie z Niemiec, które wybrały się w trasę rowerową po Mazurach. Porozmawialiśmy trochę o ciekawostkach na trasie - trzeba przyznać, że panie były zdecydowanie lepiej przygotowane do podróży niż my...

Jak tylko wypogodziło się - od razu ruszyliśmy w drogę. Pojechaliśmy zobaczyć kaplicę rodową von Lehndorffów położoną na cyplu między jeziorami Łabap i Sztynorckim. Dostać się tam można jadąc trochę czerwonym szlakiem (uwaga, szlak ostro skręca w lewo za wsią) i trochę błądząc po lesie.
Zdecydowanie warto.
Być może jest to wynik tego iż na miejsce przedzieraliśmy się przez błoto i las (padał deszcz) ale widok kaplicy jest niesamowity. Wróciliśmy na czerwony szlak i sprawnie dojechaliśmy do miejscowości Radzieje. Tutaj nastąpiło małe nieporozumienie i "zgubiliśmy się". To znaczy pojechaliśmy w stronę Kętrzyna niezależnie od siebie - dwoma różnymi drogami.
Dzięki temu jedni zobaczyli Wilczy Szaniec w Gierłoży a inni wiatrak w stylu holenderskim w Starej Różance (deszczową porą).
Spotkaliśmy się ponownie dopiero w pociągu powrotnym z Kętrzyna do Olsztyna na który zdążyliśmy dosłownie w ostatniej chwili. Przemoczeni do suchej nitki jechaliśmy pociągiem ponad 2h.
Było warto!

Zobacz także opisy tras:

powrót