Olsztyńska Strona Rowerowa http://www.rowery.olsztyn.pl/?r=104 Pomniki, cmentarze i hydrotechnika Bartąg-Sząbruk-Gronity-Dajtki-Łupstych-Gutkowo-Lipniak-Jakubowo (65 km) Michał Żebrowski <meickel at wp dot pl> :: 2005-05-07 14:14:27 Mapa trasy (środek) Wyjeżdżam z Olsztyna ul. Sikorskiego, skręcam w ul. Tuwima, po prawej widzę fundamenty dużego budynku i zaraz aleję prowadzącą w prawo od ulicy do kępy drzew na niewielkim wzniesieniu. Skręcam, u końca alei odnajduję cmentarzyk rodowy właścicieli majątku rycerskiego w Pozortach. Widzę trzy groby, jedyny z czytelnym napisem pochodzi z 1921 r. Oceniam po stylistyce krzyży, że i pozostałe są podobnego wieku. Mapa trasy (dół) Wracam na ul. Sikorskiego i jadę dalej. Przy końcu ulicy skręcam w prawo w ul. Wilczyńskiego i zaraz w lewo w ul. Bartąską. Zjeżdżam w dolinę Łyny, podziwiając z góry panoramę Bartąga; na rozjeździe skręcam w prawo na most i na drugim, w Bartągu - w lewo. Przede mną kościół z pomnikiem ku czci mieszkańców wsi poległych na frontach I Wojny Światowej w formie bramki w murze cmentarza przykościelnego (w przesionku kościoła znajduje się jeszcze tablica pamiątkowa ku czci ofiar II Wojny Światowej). Obchodzę kościół, szukając śladów cmentarza; znajduję tylko grób jednego z proboszczów. Wychodzę bramką i jadę w lewo na cmentarz wiejski, ukryty między gospodarstwami. Cmentarz jest wciąż użytkowany, nowe pochówki zastępują stare; u góry, wśród chwastów, zachowały się jeszcze interesujące krzyże. Wracam do szosy, skręcam w prawo i jadę na Ruś; na skraju wsi zjeżdżam z szosy w prawo w drogę gruntową do stacji kolejowej i Kolonii Bartąg. Stacja leży ponad kilometr od wsi, tuż obok cegielni, dla potrzeb której prawdopodobnie powstała. Obecnie nie zatrzymuje się tu chyba żaden pociąg; budynki stacji i cegielni są użytkowane jako mieszkania. Przejeżdżam pod kamiennym wiaduktem kolejowym (łuk ceglany) z 1887 r. (data uruchomienia linii), krótki podjazd po kocich łbach i jestem znów na drodze gruntowej. Jadę między ogrodzonymi polami, przekraczam drogę krajową nr 51 i wjeżdżam prosto w wysadzaną drzewami szosę na Sząbruk. Za Tomaszkowem zaczyna się las (po drodze zjazd w stronę ciekawego grodziska), za lasem leży osada, której nazwa rzadko pojawia się na mapach: Siła, dawny majątek przy młynie. Szosa biegnie tutaj na krótkim odcinku półką wyciętą w stoku nad Jez. Wulpińskim; z prawej las, z lewej domy i jezioro. Z lewej przy szosie widać pozostałości młyna: żeliwną rurę przepustu pod szosą i w dole jaru wyschniętego strumienia, zaśmieconą, betonową komorę turbiny. Z prawej zbiornik retencyjny o nietypowej formie długiego, rozszerzającego się rowu między szosą a zboczem. Dojeżdżam do Sząbruka, na rozjeździe skręcam w lewo. Z lewej widzę kościół; w narożniku otaczającego go muru znajduje się kolejny pomnik ku czci mieszkańców wsi poległych na frontach I Wojny Światowej. Obchodzę i ten kościół w poszukiwaniu nagrobków, w murze po wschodniej stronie odnajduję tablice pamiątkowe, być może fundatorów neogotyckiej rozbudowy kościoła, która musiała zatrzeć wszelkie ślady dawnego cmentarza. Wracam na szosę, kieruję się na Unieszewo, ale od razu zjeżdżam w prawo na gruntową drogę dojazdową do bloków mieszkalnych. Po prawej stronie drogi leży cmentarz wiejski. Tutaj pod nowe pochówki wydzielono odrębny kawałek gruntu, dzięki czemu mam okazję obcować z rzadkim na naszej ziemi widokiem ciągłości:; z napisów na nagrobkach można odczytać historię wielu pokoleń miejscowych rodzin od połowy XIX w. aż do lat sześćdziesiątych. Jadę z powrotem przez Sząbruk na Naterki. Na wysokości Jez. Świętajno Naterskiego mijam, znany mi już, ciekawy obiekt. Skręcając w pierwszą za krawędzią doliny drogę leśną z prawej można dotrzeć do jeziora, omijając jego bagnisty zachodni kraniec. Tam droga zmienia się w nadbrzeżną ścieżkę wędkarską, przy ścieżce widać okrągłą ceglaną piwnicę, nakrytą ośmiokątnym betonowym stropem; między piwnicą a brzegiem jeziora ciągnie się nieznaczny nasyp, z którego pomost zbudowany przez wędkarzy prowadzi na platformę z rzadko zbrojonego betonu. Cała ta zagadkowa konstrukcja to stare ujęcie wody dla stacji kolejowej w Naterkach, oddalonej o półtora kilometra stamtąd. Mapa trasy (środek) W Naterkach przekraczam linię kolejową na Iławę strzeżonym przejazdem; po lewej stronie szosy widzę kapliczkę, wkrótce w lewo odchodzi porządna droga leśna. Skręcam, jadę trzymając się głównej drogi, widzę samotne gospodarstwo i wkrótce trafiam na fundamenty domu mieszkalnego, wykraczające węgłem na drogę. Na polanie po lewej ruina budynku gospodarczego ciekawej konstrukcji (dach oparty na słupach ceglanych, ściany wypełnione zaprawą ze żwirem, przekładaną poziomo deskami). Wracam przez las do przejazdu kolejowego, po drugiej stronie torów skręcam w lewo na drogę gruntową na Gronity. Mapa trasy (dół) Zabudowania Naterek ciągną się jeszcze długo, przed tartakiem skręcam w drogę w prawo (w gospodarstwie w pobliżu tartaka stoi wspaniałe, stare drzewo). Dojeżdżam do płotu pola golfowego i jadę starą drogą wzdłuż północnej granicy pola. Z lewej ugory, po których chodzą żurawie. U końca drogi leżą pozostałości majątku Zofijówka. Dwór i podwórze gospodarcze przetrwały Armię Czerwoną, użytkował je potem PGR w Sząbruku; we dworze mieszkali pracownicy gospodarstwa. W epoce prosperity gierkowskiej PGR postawił bloki z wielkiej płyty w Sząbruku; mieszkańcy dworu wyprowadzili się do nich, a zdewastowane budynki po majątku PGR rozebrał na materiały budowlane. Teraz wśród drzew widać wysoki silos zbożowy (wzniesiony podobno już za czasów PGR-u, chociaż jakość betonu wzbudza wątpliwości), obok na pewno powojenna murowana szopa dla pomp ujęcia wody głębinowej; z dworu pozostały efektowne schody, taras i piwnica, dla której właśnie wracam tu z latarką. Wchodzę przez okno, w środku jedna sklepiona izba, zawalone wyjście, trochę współczesnych śmieci. Zwalisko gruzów po dworze otacza zdziczały ogród, ograniczony szpalerem drzew. W cieniu ogrodu wybujały chwasty, pod którymi ukrywa się mnóstwo niebezpiecznych śmieci. Prowadzę rower; poza szpalerem widzę pola w pełnym słońcu, na wschodzie w kępie drzew - ruiny gospodarstwa. Jadę przez zboże, znajduję ułomek muru nad oczkiem wodnym. Ruiny położone na polach z reguły błyskawicznie ulegają rozbiórce przez sąsiednich gospodarzy. Rezygnuję z poszukiwania kolejnego opuszczonego gospodarstwa. Mapa trasy (środek) Wracam na drogę na Gronity i skręcam w prawo. Wkrótce widzę z lewej zabudowania, skręcam w pierwszą drogę w lewo, przejeżdżam przez Gronity i trafiam wprost na wiadukt pod nasypem linii kolejowej na Iławę. Jest to druga najstarsza (po prowadzącej na Korsze) linia kolejowa z Olsztyna, uruchomiona w 1873 r. przez Koenigliche Ostbahn. Przejeżdżam pod ceglanym wiaduktem, skręcam w prawo i jadę drogą wzdłuż nasypu. Widzę pod nasypem spory przepust dla strumienia; strumień wysechł, dno jest twarde, więc skręcam i jadę na drugą stronę kilkanaście metrów ostrożnie w ciemności; tu można docenić szerokość nasypu u podstawy i ogrom pracy, jaką włożono kiedyś w budowę kolei. Wyjeżdżam od razu na drogę z Gronit na Dajtki, skręcam w lewo. Przed Dajtkami przejeżdżam jeszcze raz pod wiaduktem. Ten został spięty szyną (prowizoryczne wzmocnienie stosowane zaraz po wojnie dla ratowania budowli użyteczności publicznej zaniedbanych przez niemiecką administrację w czasie wojny). Wiadukt, podobnie jak poprzedni, jest świeżo po remoncie (cegła odmalowana na czerwono), więc rezygnuję ze zdjęcia. Wjeżdżam na Dajtki. Jadę osiedlowymi uliczkami do ul. Sielskiej; po drodze rzucam okiem na brzydki XIX-wieczny kościół. Po drugiej stronie Sielskiej, z prawej dawny cmentarz wiejski Dajtek. Przy cmentarnym płocie obelisk bez napisów, ślad wojskowego krzyża i płaskorzeźby hełmów po bokach pozwalają się domyślać kolejnego pomnika poległych na frontach I Wojny Światowej; od frontu widać dziury po mocowaniu metalowej tablicy. Poza tym na cmentarzu zamknięta, skromna neogotycka kaplica, głównie międzywojenne nagrobki i wśród nich, najstarszy drewniany krzyż, jaki widziałem. Jadę Sielską na zachód, skręcam w ul. Lotniczą, na rozwidleniu zjeżdżam w prawo na drogę gruntową w kierunku przystani nad Jez. Ukiel; przy przystani trafiam na szlak rowerowy im. Alojzego Śliwy (czarny) i jadę w lewo na Łupstych. W Łupstychu wjeżdżam na ul. Żurawią; okrążam Zatokę Łabędzia Szyja, wypatrując średniowiecznego pruskiego grodziska po lewej. Widzę gęsto zalesione wzgórze, szukam drogi na szczyt; skręcam w ul. Czajki, po lewej podjazd pod maszt telefonii komórkowej, zostawiam rower i przedzieram się przez gęsty las świerkowy. Na szczycie bardzo wyraźne, prostokątne wały - prawdopodobnie wojska rosyjskie okopały się w starym szańcu podczas przygotowań do niedoszłej bitwy z Napoleonem w 1807 r. (więcej o tej bitwie pod http://napoleon.gery.pl/kampanie/eylau.html). Mapa trasy (góra) Wracam na Żurawią i jadę w lewo na Gutkowo. Z prawej wspaniały widok z wysokiej skarpy na Jez. Ukiel, ciekawa kapliczka z cegły silikatowej (białej), przed samym Gutkowem stary cmentarz wiejski. Cmentarz duży, dobrze zachowany i zadbany, pośrodku kapliczka i groby proboszczów tutejszej parafii. Odpoczywam chwilę studiując stare napisy nagrobne. Jadę dalej do Gutkowa, wyjeżdżam na ul. Bałtycką; z prawej widzę gotycki kościół z drewnianą wieżą, której murowane przyziemie zdobi fryz z postaciami w arkadach. Przed kościołem ogromny pomnik ku czci mieszkańców Gutkowa, Redykajn, Łupstycha, Likus i Kaltfliess Muehle, poległych na frontach I Wojny Światowej; na wzgórzu wokół kościoła liczne krzyże po starym cmentarzu, bez dat, ale jak widać po pisowni, wiekowe. W południowej ścianie kościoła zamurowany otwór do podawania hostii trędowatym z istniejącej tu kiedyś kolonii. Jadę Bałtycką na zachód, za pętlą autobusową skręcam w prawo, przejeżdżam przez tory linii kolejowej na Małdyty i Braniewo i jadę na północ ulicą, która wkrótce przekształca się w gruntową drogę leśną. Po lewej mijam zjazd do widocznych zabudowań dawnego majątku Kaltfliess Muehle (coś jakby: „Młyn na Zimnej Strudze”), obecnie osady przypisanej nie wiedzieć czemu do Wilimowa; droga wykręca na wschód na Redykajny, po prawej i zaraz potem po lewej widzę boczne drogi, skręcam w lewo. Przejeżdżam pod linią energetyczną, w perspektywie nieco zarośniętej przesieki widzę po lewej zamek na stromym stoku doliny Łyny. Zaintrygowany skręcam w lewo, w najbliższy zjazd; nad Łyną wisi wojskowy most do przeprawy pojazdów (tylko dwie prowadnice dla kół), zamknięty bramą z tablicą z napisem: „teren prywatny”. Wysoko na urwistej skarpie efektowny mur z basztami w stylu francuskiego gotyku, obok wrak Nyski i wyrzucone na skarpę stare opony; z dziedzińca dobiega wściekłe ujadanie psów. Wycofuję się do zakrętu, jadę w lewo i zaraz w lewo, przejeżdżam pod inną linią energetyczną, jadę ciągle w dół przez las, aż domyślam się rozlewiska Łyny za drzewami po lewej. Skręcam, jadę na przełaj przez rzadki lasek bukowy, trafiam na drogę wzdłuż brzegu i skręcam w lewo do grobli na Łynie, piętrzącej wodę dla elektrowni w pobliżu osady Lipniak. Przejeżdżam po grobli; jaz przepuszcza wodę do starego koryta Łyny. Z drugiego brzegu, grobli i jazu strzeże dobrze ustawiona betonowa budka strażnicza (taka sama stoi przy elektrowni). Wracam na drogę na Redykajny, przejeżdżam przez wieś, skręcam z biegiem głównej drogi na północ, na Brąswałd i przekraczam rozlewisko Łyny po współczesnym moście. Za mostem skręcam w pierwszą drogę w prawo i wkrótce trafiam do Szlaku Kopernikowskiego (czerwonego); jadę w prawo na Jakubowo. Przy innej, starszej elektrowni na Łynie przekraczam spiętrzoną rz. Wadąg po przedwojennym moście i około kilometra dalej, po prawej znajduję miejsce oznaczane na starych mapach jako „Zaklęty Zamek” („Verwunschenes Schloss”): wąskie i strome wzgórze, z trzech stron otoczone nurtem Łyny. Archeologowie odnaleźli tutaj ślady wczesnośredniowiecznego grodziska, ja nie widzę żadnych poza tym, że miejsce jest silnie obronne z natury. Między drzewami dobry widok na rozlaną Łynę i tak zwaną „Górę Zamkową” („Burg Berg”) naprzeciw (na której jednak śladów grodziska nie odnaleziono). W dolinie pozostałości drewnianego „Diabelskiego Mostu” („Teufels Bruecke”). Jadę dalej Szlakiem Kopernikowskim na południe aż do wjazdu na opuszczoną strzelnicę wojskową w Lesie Miejskim, tam skręcam w lewo, opuszczam szlak i drogą wzdłuż ogrodzenia strzelnicy dojeżdżam do ścieżki rowerowej przy al. Wojska Polskiego. Skręcam w prawo i po chwili wjeżdżam na teren Cmentarza Żołnierzy Niemieckich. Środkowa, reprezentacyjna część cmentarza została niedawno odrestaurowana; dzięki wykorzystaniu materiałów archiwalnych udało się odtworzyć napisy na dawno zniszczonych drewnianych krzyżach. Leżą tu polegli w obu Wojnach Światowych; obok licznych oficerów Wielkiej Wojny z dobrze znanymi w Prusach Wschodnich nazwiskami, prosty i bezimienny starszy strzelec Józef, poległy w 1945 r. w obronie Ojczyzny. Na dużej części cmentarza widać w zaroślach tylko betonowe fundamenty krzyży. Przechodzę na drugą stronę ulicy i pomiędzy ostatnimi zabudowaniami miasta a leśnym parkingiem odnajduję malutki i zdewastowany dawny cmentarz wiejski Jakubowa; tu pochowano żołnierzy rosyjskich poległych w 1914 r., wspólnie upamiętnionych wielkim głazem. Okoliczni mieszkańcy, nie znający niemieckiego, utrzymują, że leży pod nim rosyjski generał. |
powrót |