Olsztyńska Strona Rowerowa http://www.rowery.olsztyn.pl/?r=42 Cmentarze pól bitewnych Olsztynek-Drwęck-Grunwald-Osiekowo-Szkotowo (55 km) Maciej Giernatowski <maciej dot giernatowski at poczta dot fm> :: 2002-04-20 21:07:53 Jak to zazwyczaj bywa, plany trasy podczas jej realizacji ulegają zmianie, a to ze względu na pogodę, czy choćby ze względu na nastrój i samopoczucie. Gdy wyruszyliśmy z dworca PKP w Olsztynku, pogoda zapowiadała piękny i słoneczny dzień. W centrum na rynku przed ratuszem, od razu wciągnęła nas przeszłość miasta i okolicy. Widok na okoliczne zabytkowe budowle przypomniał o średniowiecznym pochodzeniu miasta i ich założycielach – Krzyżakach. To oni zbudowali zamek, lokowali i zbudowali miasto, którego mieszkańcy zmagali się odtąd z historą. Grunwaldu 1410, zniszczenia I wojny światowej w 1914 roku, ostatnia wojna... To wszystko zaczęło pomału wpływać na charakter naszej wycieczki. Z rynku ruszyliśmy "grunwaldzkim szlakiem" (zielony) do Sudwy by obejrzeć ponownie miejsce po mauzoleum Hindenburga. Wczesna jeszcze wiosna, bez rozbuchanej zieleni pozwoliła na dokładne oględziny tego miejsca wraz z rozmiarami znanej już tylko ze zdjęć budowli. Niedaleko tego miejsca, między drzewami napotkaliśmy pierwszy cmentarz wojenny z 1914 roku. Dalej polną drogą (cd. zielonego szlaku) dojechaliśmy do Królikowa, gdzie w latach II wojny światowej był obóz jeniecki Stalag I B Hohenstein. Baraki służące młodzieży niemieckiej jako baza noclegowa, dla pielgrzymujących wycieczek z całej Rzeszy do mauzoleum, już we wrześniu 1939 roku zapełniły się pierwszymi jeńcami. Ofiary obozu upamiętnia pamiątkowy głaz i symboliczna wieża strażnicza. Wyjechaliśmy na asfalt i przez Lichtajny, cały czas z niewielkim spadem ku dolinie rzeki Drwęcy dojechaliśmy do wsi Drwęck. Za zabudowaniami, w lesie, zatrzymaliśmy się przy kolejnym cmentarzu wojennym. Na kilku tarasach umiejscowionych na zboczu góry pochowano żołnierzy poległych w walkach o wieś 26 sierpnia 1914 roku. Niesamowity klimat tego miejsca, a i dość dobre zachowanie, jeszcze bardziej wciągnęły naszą wyobraźnie w przeszłość a nas w dyskusję. Padło określenie - "zaginione miasto", które bardzo trafnie oddaje charakter tego cmentarza. Dalej ruszyliśmy w stronę Drwęcy, której źródła znajdują się gdzieś niedaleko w okolicy, a sama rzeka płynie w głębokim wąwozie zwanym Czarcim Jarem. Most prowadzący na drugą stronę jest jednocześnie groblą piętrzącą wodę w miejscu dawnego młyna, po którym dziś zostały jedynie przepusty i resztki fundamentów. No tak, jak się zjechało do jaru, to trzeba z niego wyjechać. Ostro pod górę! A na szczycie otworzył się widok na Pacółtówko. A my znów na popas! Rozsiedliśmy się pod leciwym dębem i patrzyliśmy na rozpadającą i walącą się wieś, znów uruchamiając wyobraźnię i grzejąc się w promieniach słońca. Jak tu musiało być kiedyś?... Po obejrzeniu opuszczonego i na wpół zrujnowanego dworku z 1907 roku, polnymi drogami dojechaliśmy do Pacółtowa, by obejrzeć następny dworek, tym razem dobrze zachowany (widok z zewnątrz), choć napotkany tam właściciel, twierdził że wnętrze jest w opłakanym stanie. We wsi napotykamy również ruiny dawnej kaplicy. Dalej skierowaliśmy się na południe polnymi drogami. Przecinając dawny szlak kolejowy Ostróda – Olsztynek wyjechaliśmy w Stębarku, już z daleka widząc charakterystyczne pomniki na polach grunwaldzkich. Kto był tu w lipcu, np. podczas inscenizacji bitwy, może być zadziwiony pustką i ciszą, której doświadczyliśmy o tej porze roku. I znów zapadliśmy w zadumę, przy rozległych widokach rozległych pustych pól. Już wtedy widać było, że tempo mamy słabe i nie zrealizujemy do końca planów wycieczki. No ale jak tu jechać jak z dookoła "słychać" szczęk broni, tętent i rżenie koni... Jedziemy w końcu dalej. Asfaltem – pośród pól, przez Łodwigowo, Łogdowo do Osiekowa gdzie na skraju wsi zwiedzamy kolejny cmentarz wojenny z okresu bitwy Tannenberskiej. To gdzieś tu, najdalej na zachód dotarły oddziały rosyjskie armii gen. Samsonowa. Cmentarz dość dobrze zachowany i utrzymany. Asfaltowa droga poprowadziła nas dalej na południe, przez coraz bardziej pofałdowany teren, gdzie dojechaliśmy do skrzyżowania z drogą Jankowice – Szkotowo. Tu skręciliśmy na wschód, do Szkotowa. Mijając wieś Gardyny leżącą po lewej stronie, widząc leżącą przy drodze stromą górę z płaskim wierzchołkiem - musieliśmy na nią wejść. Wprawne oko laika potwierdziło przypuszczenia, że stoimy na grodzisku. A jaki widok na okolicę! I dalej – wzdłuż południowego brzegu jeziora Kownatki dojeżdżamy do Szkotowa, gdzie oglądamy najpierw kościół a potem znów zapadamy i medytujemy na cmentarzu wojennym, gdzie miało się wrażenie, że z pobliskiego lasu wyjeżdżają szeroką ławą Kozacy, zbliżając się coraz szybciej, gdy tymczasem żołnierze w mundurach feldgrau, i z charakterystycznymi szpicami na hełmach, z niepokojem czekają, aż atakujący zbliżą się bardziej, by oddać strzał. Nastrój miejsca i chwili ponownie rozleniwił nas i spędziliśmy tu sporo czasu, w końcu decydując o powrocie. Przez Rączki, mijając hałaśliwą i ruchliwą E7 dojechaliśmy do \"dworca\" PKP w Dobrzyniu. Widok tego miejsca zasiał w nas niepokój, o to czy pociągi się tu w ogóle zatrzymują, i chyba w związku z tym jeden z nas zdecydował się wrócić do Olsztyna rowerem. Reszta skorzystała z usług przewozowych PKP. Pociąg zatrzymał się! A może był to przypadek? Przejechaliśmy zaledwie 55 km po terenie, gdzie pod koniec sierpnia 1914 roku wojska niemieckie rozpoczęły przeciwuderzenie na postępującą w głąb Prus Wschodnich armię gen. Samsonowa. Zakładane od razu po bitwach cmentarze wojenne najlepiej świadczą o miejscach i zaciętości walk i bitew. Nie mogliśmy się powstrzymać od zadumy nad historią tych miejsc i nie sposób było po prostu "przejechać się". ps A ten który nie chciał wracać koleją przejechał jeszcze 45km, odwiedził źródła Łyny nieprzesłonięte jeszcze zielenią i podziwiał inne piękne okoliczności przyrody. |
powrót |