Olsztyńska Strona Rowerowa
http://www.rowery.olsztyn.pl/?r=103

Wzgórza Dylewskie
Ostróda-Durąg-Pietrzwałd-Wysoka Wieś-Prątnica-Gutowo-Stare Miasto-Samin-Olsztynek (130 km)
Maciej Giernatowski <maciej dot giernatowski at poczta dot fm> :: 2005-04-23 11:27:35

Bywa tak, że chcemy się wybrać w jakieś miejsce i ciągle nam jest tam nie po drodze. I tak trwać to może miesiące i lata. Tak też było z moim pragnieniem zwiedzenia Wzgórz Dylewskich. Zachęcony krótkim zimowym wypadem w okolice Góry Dylewskiej (312 m) , postanowiłem pierwszy wiosenny wypad przeznaczyć na dokładniejszą penetrację okolic góry.
Na wycieczkę namówiłem Darka i wystartowaliśmy z Ostródy, do której obaj dotarliśmy pociągami. Wyjechaliśmy z miasta w kierunku południowym przez Kajkowo, Lichtajny i dojechaliśmy pod wieś Durąg gdzie w miejscu połączenia rzeki Dylewki i Grabiczka na zboczu głębokiego jaru leży głaz narzutowy. Jest to szary granit o obwodzie 13 m i wysokości prawie 3 m. A w widłach obu rzek, po przejściu na drugą stronę obejrzeliśmy jeszcze przepięknie położone krzyżackie grodzisko. Okolica bardzo piękna a i pora roku jeszcze taka, że widać było wyraźnie i daleko niezwykłe ukształtowanie terenu.
Zajeżdżamy do wsi Durąg gdzie stoi kościół i jest stary cmentarz. Kolejnym naszym etapem, do którego podążyliśmy, to Dziadyk. Pod wsią jest wyraźnie odznaczające się w terenie cmentarzysko kurhanowe zawierające pochówki zarówno z początku jak i schyłku epoki brązu. Fragmenty ceramiki leżącej na zaoranym polu przy kurhanach to najlepszy dowód na potwierdzenie, że jesteśmy na prehistorycznym cmentarzysku.
Stamtąd polnymi drogami dojechaliśmy do wsi Rudno, skąd czerwony szlak rowerowy poprowadził nas do Pietrzwałdu. Za wsią w lesie obejrzeliśmy Kamień Ofiarny. Jest to czerwony rapakivi (fin. dosłownie "zgniły kamień" - magmowa skała głębinowa, odmiana granitu, łatwo wietrzejąca i rozsypująca się) na powierzchni którego widoczne są prostokątne otwory, połączone wyżłobieniami. Nazwa kamienia i ślady wyżłobień sugerują związek z pogańskimi kultami Prusów gdzie składano ofiary. Wyżłobienia jednak zostały wykute w celu rozsadzenia głazu. Wbijane w lecie suche pale w otwory, nasiąkające wilgocią i zamarzające zimą miały rozsadzić kamień. Jest to jedyny w Europie świadek takiej metody łupania głazów.
Docieramy do Wysokiej Wsi. Pierwsza wiosenna burza przechodzi obok Góry Dylewskiej a my "kręcimy" się jeszcze po okolicy pociętej głębokimi dolinami i usianej mnóstwem większych i mniejszych kamieni. Na północ od Jeziora Francuskiego udaje nam się odnaleźć największe w tej okolicy głazy narzutowe. Bryłę rozłupanego granitu rapakivi o obwodzie 5 m i wysokości 1 m, leżącego na zboczu wzgórza w lesie leśnictwa Miejska Wola. Drugi, to różowy granit z wyrytym na powierzchni prostokąta (50 x 70 cm) napisem "Gr. Rose 1918" o obwodzie 10 m i wysokości 1,6 m, leżący na zboczu silnie urzeźbionej moreny czołowej otoczonej bukowym lasem.
Podążając niebieskim Szlakiem Grunwaldzkim, odkrywamy jeszcze miejsce katastrofy lotniczej i stojący obok pamiątkowy obelisk. Na koniec dnia udaje nam się dotrzeć do rozległego, jeszcze nie badanego cmentarzyska kurhanowego z niezliczona ilością kamiennych kopczyków rozsianych po okolicy.
Nocleg spędzamy w gościnnej bazie SP4YGS(SAS) (krótkofalowcy wiedzą o co chodzi ;-) w Wysokiej Wsi i rano zjeżdżamy do Glaznot by obejrzeć mosty nieczynnej linii kolejowej Samborowo - Dąbrówno, grobowiec i kościół. Kierujemy się do Zajączek po drodze zwiedzając stary cmentarz z kaplicą. Niestety dalej ponieśliśmy dwie klęski jako turyści. Nie udało nam się odnaleźć grodziska (jak się później okazało w błąd nas wprowadziło złe oznaczenie na mapie) i nie udało się nam odszukać Głazowiska Napromek (w terenie na próżno by szukać jakiejś tabliczki informacyjnej lub drogowskazu).
Namówiłem jeszcze Darka na kurs przez Omule do Prątnicy gdzie w murze kościoła tkwi Pruska Baba. Dalej przez Łążyn, Gutowo gdzie oglądaliśmy wyniosłe grodziska (ciągle pod wiatr!!!) przez Elgnowo dojechaliśmy do Starego Miasta - kolejnego dużego grodziska na naszej trasie. Przez Samin, mijając Pola Grunwaldzkie dojechaliśmy do Olsztynka. Na dworcu PKP rozstaliśmy się z Darkiem i pociągi zabrały nas do naszych miast.
Jak widać wiele ciekawostek Wzniesień Dylewskich udało nam się zobaczyć, ale jak zwykle to bywa pozostały za nami miejsca jeszcze nie odkryte.
Jeszcze tam wrócimy!


Zobacz trasy:
Dylewska Góra
Grunwald - Tannenberg

powrót